środa, 27 sierpnia 2014

" Chce się żyć" Maciej Pieprzyca - recenzja


PORUSZAJĄCE CHCE SIĘ ŻYĆ!
                        Ta książka przykuła moją uwagę, gdy tylko weszłam do Empiku. Kupiłam ją i chciałam zacząć czytać natychmiast. Przeczytałam. Całą od razu, od deski do deski. Czytam naprawdę dużo, ale dawno nic nie wywarło na mnie tak piorunującego wrażenia. Książka daje do myślenia, wzrusza, bawi sprawia, że zaczynasz myśleć inaczej. Po to właśnie są książki, aby zmusić czytelnika do myślenia przynajmniej w moim przekonaniu.
            Maciej Pieprzyca opowiada historię w sposób niezwykły. Świat przedstawiony jawi się jako smutna, szara rzeczywistość domu dotkniętego chorobą dziecka. Ale czy ta rzeczywistość na pewno jest tylko i wyłącznie smutna? Nie! Dostrzegamy radość z każdego małego sukcesu Mateusza. Darzymy sympatią jego niedoskonałych wszak rodziców, brata Tomka, oburza nas zachowanie Matyldy. Wraz z Mateuszem przechodzimy etap dorastania i „szalejących hormonów”.  I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następuje olśnienie. Czymże są moje błahe problemy wobec tego o czym czytam? Są niczym. Jestem szczęśliwym człowiekiem mogę swobodnie komunikować się z otoczeniem, wyrażać emocje. To takie ważne!
                                                                                                           Źródło: www.gwfoksal.pl
            Wzruszająca, genialna książka, którą warto przeczytać, to pozycja inna niż wszystkie. Niesie ze sobą coś niezwykłego. Co? Jeśli przeczytasz, ocenisz sam. Historia, która została zainspirowana prawdziwą historią. Bo życie jest pisarzem, my bohaterami czasem znajdzie się jakiś pisarz, który w sposób niesamowicie opowie naszą historię, tak jak zrobił to Maciej Pieprzyca.
M. Pieprzyca, Chce się żyć, Warszawa 2013, Wydawnictwo W.A.B. s.254

sobota, 23 sierpnia 2014

" Chustka", Joanna Sałyga - recenzja


NIEZWYKŁA CHUSTKA
Chustka to powieść inna niż wszystkie.  Powiedziałabym, że jest trzy razy w: wspaniała, wzruszająca i wyjątkowa. Jest opowieścią o życiu, o walce z chorobą, jednak jest to przede wszystkim książka o miłości. I jest tu miłość totalna do Syna, Niemęża, miłość do życia. 
Autorka,  charyzmatyczna blogerka dzieliła się swoją codzienną walką z rakiem w sposób niezwykły. Pokazała swój świat z perspektywy codzienności, tylu zwyczajnych spraw. Chwile radości przeplatane smutkiem oraz  poczucie wielkiej miłości do bliskich, tworzą atmosferę ciepła i czułości, niesamowitą aurę, która przyciąga.  Emocje, które docierają do czytelnika bardzo mocno i wyraźnie. Wzruszamy się, płaczemy, uśmiechamy, wszystko to powoduje, że nie chcemy się oderwać od Chustki. Przyciąga nas piękno i niezwykła osobowość autorki, niesamowite dobro przemawiające z każdej strony.
                                                          Źródło : znak.com.pl
Joasia walczyła do końca, cieszyła się z każdej chwili, z każdego okruszka dobra wokół siebie. Stała się kimś bardzo ważnym dla wielu osób cierpiących na raka. Była i będzie  wzorem dla wielu, inspiracją do codziennej walki o każdy dzień.
Czy jest to książka o umieraniu? Nie! Chustka pisała o życiu, które tak bardzo kochała, o swojej codzienności, o bliskich. Wplatała w to ulubione wiersze, piosenki, wszystko to co było dla Niej ważne. Jej świat jawi się jako świat niezwykłych uczuć, wielkich emocji i pięknej miłości, która dodawała siły do walki.
            Książka jest niezwykła, tak jak niezwykła była jej autorka – Joanna Sałyga. Uświadamiamy sobie jak wielka wartością jest życie, które w obliczu choroby tak łatwo można stracić.  Non omnis moriar.  Joanna jest obecna. Żyje w pamięci bliskich, przyjaciół i wszystkich swoich czytelników. 
Zatrzymaj się, spojrzyj na piękno chwili obecnej, zachwyć się błękitem nieba, soczystością trawy.   „ Przyjmij wszystko, co otrzymujesz i uważnie się przyglądaj i ciesz się, że jesteś”

 J. Sałyga, Chustka,  Kraków 2013, s. 400.

czwartek, 21 sierpnia 2014

"Coś do stracenia"-Cora Carmack-recenzja

Czas z tą książką, nie będzie stracony
Nawet dla miłośników książek przychodzi taki dzień kiedy nawet bajka może być zbyt ciężką do przebrnięcia lekturą. Gdy otaczają nas różnego rodzaju problemy potrzebujemy tej chwili wytchnienia, aby móc spokojnie złapać oddech i na nowo stawić im czoła.  Ja należę do osób, które im mniej mają czasu na relaks tym trudniej im się oderwać od książki, ale to tak na marginesie. „Coś do stracenia” to lektura, która sama nie wiem jak do końca trafiła w moje ręce,  pewnego dnia przeglądając różne pozycje, nagle znalazła się w moim domu. Przeznaczenie.
Bliss to dwudziestodwuletnia dziewczyna, która postawiła przed sobą pewien cel. Póki co brzmi normalnie prawda? Lubimy ludzi, którzy do czegoś dążą. Tyle tylko, że  owym zamiarem, było… utracenie dziewictwa nim ukończy studia na wydziale aktorstwa. Dziewczyna ma obok siebie przyjaciółkę, która niemal siłą ją zmusza  do realizacji wyznaczonego celu.  Zadaniem jest wyjście do klubu, namierzenie celu i szast-prast, misja będzie zrealizowana. Później będzie mogła wieść sobie spokojne życia bez ciążącego brzemienia. Taki jest jej zamiar, ale czy zawsze wszystko idzie zgodnie z planem? Nigdy.

W klubie aż roi się od potencjalnych kandydatów, jednak żaden z nich nie wydaje się być idealnym kandydatem do jej zamysłu. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się on, Garrick. I kiedy wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem czar prysł a odwaga  razem z nim. Zostawia go samiutkiego jak go Pan Bóg stworzył i ucieka tam gdzie pieprz rośnie.  Jednak kiedy już myśli, że już gorzej być nie może, Garrick okazuje się jej nowym wykładowcą. I historia dopiero się zaczyna. Czy to spotkanie, było jedynie przypadkiem, a może raczej wypadałoby powiedzieć, że przeznaczeniem.
Ta książka jest a dla tych co dopiero wezmą ją do ręki będzie bliska, a to wszystko przez to, że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi. Nie wymuskanymi, wypachnionymi ideałami, którzy są za pan brat z ą, ę i są sztywni jak paliki. Właśnie naturalność bijąca od bohaterów jest niezwykle miłym książkowym doświadczeniem gdyż tak jak Bliss i Garrick, my także mamy swoje gorsze momenty czy sytuacje, w których dajemy plamy. Nie ma ludzi idealnych, każdy z nas coś tam  za uszami ma.
"Coś do stracenia" to romantyczna komedia w wersji papierowej.  Mimo, iż historia jest przewidywalna do bólu, czyta się ją naprawdę szybko. Ja ją ukończyłam w  ponad trzy godziny. I uważam, że w tamtym momencie, był najlepiej wykorzystany czas. Bowiem lektura niesamowicie relaksuje a zabawne momenty sytuacyjne nie są tworzone na siłę. Przez co czytanie nie jest mordęgą a czystą przyjemnością. Jeśli potrzebujecie czegoś lekkiego, nie wymagającego myślenia chwyćcie za tę książkę jak najszybciej i cieszcie się każdym momentem spędzonym w jej towarzystwie.
C. Carmack, "Coś do stracenia", wyd. Jaguar, Warszawa 2014

wtorek, 19 sierpnia 2014

"Hopeless"- Cooleen Hoover-recenzja

(Nie) beznadziejna książka
Czytając opis książki oczekiwałam lektury lekkiej i przyjemnej, ależ się zawiodłam. Od razu podkreślam, że nie dlatego, iż książka jest słaba wręcz przeciwnie, jest bardzo dobra, ale na pewno nie jest lekka łatwa i przyjemna.
Historia Sky prawie osiemnastoletniej dziewczyny wydaje nam się początkowo tak banalna, że to aż razi. Poznaje chłopaka Holdera, którego oczywiście nie powinna pokochać, bo on to ten zły i niedobry. Czy to nie brzmi jak tani romans? Brzmi, i to jeszcze jak, ale niestety a raczej stety wcale taki nie jest. Czytając początek „Hopeless” ma się wrażenie, że już wiemy co będzie dalej. Przeiceż powstało już tyle książek o miłości zwłaszcza tej nastoletniej zatem  po co w ogóle się dalej męczyć, a jednak warto, bo nic nie jest takie jak nam się wydaje.
Początek książki absolutnie wskazuje nam na to co będzie miało miejsce w dalszej jej części, owszem jest kilka dziwnych rzeczy, ale cóż każdy z nas ma jakieś dziwactwa. Ale gdy koło nas zaczyna się dziać, za dużo a ludzie zachowują się inaczej niż zwykle. Za tym musi się kryć jakaś tajemnica, jednak nikt nie podejrzewa jak wielu osób ona dotyczy i jak trudna może być do przyjęcia. Mimo, iż nie zawsze chcemy o czymś pamiętać, to wspomnienia są niczym film, który się zaciął i nie chce się wyłączyć, dopóki się go nie naprawi. Gdy wydaje nam się, że zbliżamy się do finału zagadki, wszystko komplikuje się coraz bardziej. Czy uda się w końcu odkryć całą prawdę?


Ten kto spodziewa się prostego romansu w stylu on będzie o nią zabiegał ona się będzie opierać , później się pokłócą a na końcu pogodzą i będzie happy end się zawiedzie. Collen Hoover tak umiejętnie sobie z nas zakpiła, że to aż nie możliwe do uwierzenia. Ale czy to nie jest dla nas dobre, przecież czasami spoglądamy na siebie czy innych patrząc bezkrytycznie nie myśląc o tym, że gdzieś tam w środku prawda może być zupełnie inna.
Hopeless to książka niebywała sama nie wiem do czego ją porównać. Jednego jestem pewna, obok tej lektury nie da się przejść obojętnie, za dużo emocji wyzwala, do tego tak różnych.  Dla mnie osobiście ciekawsza, była druga połowa książki, ale tak naprawdę od samego początku czyta się ją, żeby nie powiedzieć połyka w ekspresowym tempie.
Warto podkreślić, iż „Hopeless” to książka z gatunku New Adult, czyli kierowana głównie do osób w wieku przejściowym między wiekiem nastoletnim a dorosłym, jednak myślę, że i osoby starsze nie pogardzą tą pozycją.

„C. Hoover, „Hopeless”,wyd.OTWARTE, Kraków2014, 

sobota, 16 sierpnia 2014

" Pierwsze damy II Rzeczpospolitej", Kamil Janicki - recenzja


CZAR POWAB I ELEGANCJA II RZECZPOSPOLITEJ
            Pierwsze Damy II Rzeczpospolitej, to pasjonujące, pięknie napisane biografie.  Kamil Janicki zaprasza nas w świat dwudziestolecia międzywojennego, które czaruje swą elegancją do dnia dzisiejszego. Kim były pierwsze obywatelki? Dobrymi, ułożonymi żonami czy może sprytnymi manipulatorkami? Która z pierwszych dam własnoręcznie konstruowała bomby? I czy naprawdę żona prezydenta przyjmowała audiencję od króla Rumunii? Której damie wystarczył jeden telefon do męża, aby ten został prezydentem? Odpowiedzi na te i inne pytania szukajcie w książce.
                                                                    źródło : znak.com.pl
            Interesujące, niezwykłe i napisane w sposób bardzo przystępny. Nie można się oderwać od tej książki.  Barwne, w niezwykły sposób opowiedziane biografie trzech pierwszych obywatelek, zaskakują, wzruszają, czasem bawią. Jakie były naprawdę? Jakimi były żonami? Maria Wojciechowska i dwie panie Mościckie: Michalina i Maria zapraszają do świata, którego już nie ma, a który żyje we wspomnieniach i starych fotografiach.
            Książka zawiera wiele zdjęć, co sprawia, że postaci nabierają koloru i wyrazistości. Świetna na chłodne jesienne wieczory. Usiąść wygodnie  koniecznie z herbatką z kardamonem i zaczytać się.
Gorąco polecam, naprawdę warto przenieść się do świata wysublimowanej elegancji i niezwykłego czaru.
 K. Janicki, Pierwsze damy  II Rzeczpospolitej, Kraków 2012, s. 330.

czwartek, 14 sierpnia 2014

"Sven Hannawald. Triumf. Upadek. Powrót do życia"-U. Pramann, S. Hannawald-recenzja

Lądowanie z podparciem
Cóż to dużo mówić, skoki narciarskie to dyscyplina sportu niezwykle bliska mojemu sercu. Nie będę ukrywała, iż moja przygoda z tym sportem jako kibica zaczęła się od momentu gdy na skoczni pojawił się Adam Małysz. Mimo, iż w tamtym czasie wkraczałam w okres nastoletni, to doskonale pamiętam te emocje towarzyszące każdemu konkursowi. Dlatego sylwetka Svena Hannawalda jest mi dobrze znana w końcu w czasie największych tryumfów Adama Małysza, był jego największym rywalem. Co prawda podczas Olimpiady w Salt Lake City, zostali pogodzeni przez Simona Ammanna, ale to już zupełnie inna historia.

Sven Hannawald zasłynął jako jedyny skoczek, który zwyciężył we wszystkich czterech konkursach podczas Turnieju Czterech Skoczni, do dzisiejszego dnia ta sztuka nie została dokonana przez innego zawodnika.  Oczywiście oprócz tego tytułu zdobył jeszcze wiele innych jak chociażby  zdobycie srebrnego medalu  indywidualnie na Igrzyskach Olimpijskich, i złotego medalu zdobytego drużynowo.  Dwukrotnie, był na drugim miejscu w Klasyfikacji Generalnej Pucharu Świata, medale Mistrzostw Świata i Mistrzostw Świata w Lotach. Jednak to właśnie Turniej Czterech Skoczni sprawił, że został zapisany na kartach historii.
TCS spowodował, iż całe Niemcy oszalały na punkcie Hanniego. Dziewczyny chciały, by został ojcem ich dzieci, a starsze kobiety, widziały go w roli swojego  zięcia.  Nagle skończyła się prywatność, a zaczęły wywiady, zaproszenia do programów, zwiększyły się wymagania stawiane skoczkowi. Radość z wygranej zastąpił niepokój i smutek.
źródło:empik.com

Bardzo mi się spodobał pewien cytat:  „W skokach narciarskich przewidziane są dwie kolejki, ale przy każdym z tych skoków masz tylko jedną szansę. Dokładnie 12 sekund- sześć na zjazd i sześć sekund lotu[…]”. Każdej osobie, która nie nawet małego pojęcia o skokach narciarskich wydaje się, że to tylko raz ciach zawodnik skoczy i idzie do domu. Co to jest w ogóle za sport? Jednak, aby doszło do jego skoku, potrzeba niezliczonej liczby treningów, odpowiedniej diety, samozaparcia.

Problemy Svena Hannawalda zaczęły się właśnie od wagi. Aby poprawić odległość na skoczni , postanowił się odchudzić , zaczął jeszcze więcej trenować, ograniczył posiłki do minimum. Nie trzeba było długo czekać na wynik takiego postępowania, owszem rezultaty nadeszły, ale przestała się pojawiać radość, które ustąpiły miejsca dla niepokoju, lęku. Kiedy to się zaczęło, w którym momencie Sven Hannawald podjął walkę, odpowiedź na te wszystkie pytania znajdziecie w tej książce.

Sven Hannawald. Triumf. Upadek. Powrót do życia to pozycja nie tylko dla wielbicieli skoków narciarskich, czy po prostu sportu. Ta biografia pokazuje, że każdy człowiek jest narażony na depresję i wszelkie poboczne choroby jej towarzyszące. Historia przekazana nam przez samego zainteresowanego przeplatana jest wypowiedziami innych osób, które były lub są blisko związane z, byłym skoczkiem narciarskim. Możemy przeczytać  między innymi wypowiedź terapeutki, która odegrała ogromną role w trakcie najtrudniejszego walki  Hannawalda która nie toczyła się między zawodnikami na skoczni, a z samym sobą i swoją psychiką, z której na szczęście udało mu się wyjść zwycięsko. Po turbulencjach podczas tego lotu udało mu się wylądować, a to jest najważniejsze.
"Sven Hannawald. Triumf. Upadek. Powrót do życia", U. Pramann, S. Hannawald, wydawnictwo SQN, 2014

sobota, 9 sierpnia 2014

"Jabłoń w ogrodzie morze jest blisko. Małgorzata Braunek w rozmowie o życiu z Arturem Cieślarem", M. Braunek , A. Cieślar - recenzja


Bo każdy z nas szuka właściwej drogi…
                Biografia Małgorzaty Braunek autorstwa Artura Cieślara jest książką wyjątkową. Napisana w formie wywiadu rzeki, porusza i zachwyca.  Dodatkowym, pięknym atutem są przepiękne wiersze Hafiza, Tomasa Tranströmera i Wisławy Szymborskiej. Dodają one książce swoistego uroku, są piękną metaforą odnosząca się do życia.
                Czytelnik poznaje życie aktorki, wspomnienia z dzieciństwa, pierwsze fascynacje mężczyznami, zachwyt Buddyzmem i wielką, dojrzałą miłość do męża Andrzeja. Małgorzata Braunek jawi się jako kobieta niezwykle wrażliwa, poszukująca swojej drogi życiowej. Co sprawia, że kobieta u szczytu sławy decyduje się pozostawić wszystko i zacząć wszystko od nowa? Wyruszamy wraz z bohaterką w przepiękna, kolorową podróż po Indiach i Tybecie. Poznajemy praktyczną stronę buddyzmu.  Zatrzymujemy się chwilę, a  głęboka refleksja jaką daje da lektura jest niczym mistyczne przeżycie. Każdy z nas szuka swojej drogi, odpowiedzi na wiele pytań. Jednak nie każdemu dane jest uzyskanie odpowiedzi.
                                                                      Źródło: znak.com.pl
                To nie jest zwykła biografia, jest w niej coś nieuchwytnego, niepowtarzalnego, bo każde życie ludzkie jest jedyne i niepowtarzalne.
                Książkę polecam wielbicielom aktorki, ale nie tylko, to pozycja dla wszystkich tych, którzy poszukują odpowiedzi na tak ważne pytania jak: Kim jestem? Dokąd podążam?
Niezwykle piękna, pożyteczna lektura przypomina nam jak niezwykle wrażliwą i dobrą  osobą była Małgorzata Braunek.
M. Braunek, A. Cieślar, Jabłoń w ogrodzie morze jest blisko. Małgorzata Braunek w rozmowie o życiu z Arturem Cieślarem, Kraków 2012, s. 256.
               

 

czwartek, 7 sierpnia 2014

"Zaklinacz czasu"- Mitch Albom - recenzja

Czas na dobrą książkę
  Każdego dnia spoglądamy na zegarek, jedni częściej inni rzadziej, jednak czas to coś co towarzyszy nam w każdym momencie. Jesteśmy świadomi tego, iż każdy dzień ma inną datę, która się już nie powtórzy. Czas jest nieodłączną częścią naszego życia. Idąc do pracy, szkoły, na przystanek, wybierając się w podróż,  wszędzie liczą się sekundy, minuty, godziny.

  „Zaklinacz czasu” to książka opisująca trzy historie, które początkowo wydają nam się od siebie różne, jednak w pewnym momencie zauważamy, że każda z nich dotyczy tego samego , a mianowicie czasu.

  Mitch Albom  stosując tak proste zdanie jak „Sarah Lemon ma coraz mniej czasu” czy „Victor Delamonte ma coraz mniej czasu” pokazuje jak wiele może nas czekać pod znaczeniem tego wyrażenia, wystarczy zmienić imię tak jak on to zrobił przy innej postaci i sens zmienia się o 180 stopni. Właśnie Sarah i Victor to bohaterowie, których spojrzenie na czas bardzo się od siebie różni. Jedno chce by czas przyśpieszył, drugie natomiast , by zwolnił  a temu wszystkiemu przygląda się Dor. Jednak czy ta dwójka w końcu doceni te momenty, które zostały im dane? I jaką w tym rolę będzie miał Dor? Sięgając po książkę „Zaklinacz czasu” będziecie mieli okazję się o tym przekonać. A jej zakończenie może was zaskoczyć.

źródło:własne
  Bardzo często widzimy jak każdy człowiek inaczej pojmuje czas, kiedy jesteśmy szczęśliwi często mówimy „Chwilo trwaj wiecznie”, a gdy jesteśmy załamani, lub mamy jakieś problemy chcemy aby to wszystko już minęło, tak jakby czas miał rozwiązać nasz problem poprzez to, że miną kolejne minuty czy godziny.

  Jednak jest coś czego z czasem zrobić nie możemy, nie możemy go cofnąć, ani go zwolnić. I chociaż są na świecie bogaci ludzie, to jednego nie są w stanie kupić, czasu. Nawet wszelkie kuracje odmładzające nie są w stanie zatrzymać upływających minut. Nigdy nie wiadomo jak długo dane nam będzie obcować na świecie, ale to od nas ludzi zależy jak ten czas wykorzystamy. Mitch Albom po raz kolejny w swojej książce tym razem jest to „Zaklinacz czasu” zmusza nas do refleksji nad nami samymi.

  „Zaklinacza czasu” czyta się bardzo przyjemnie, język jest bardzo przyjazny do przyswojenia i zapoznania się z tą wspaniałą książką. Dlatego nie marnujcie czasu i zabierzcie sią za ta lekturę. Polecam gorąco.
  "Zaklinacz czasu", M. Albom,wyd. Znak, Kraków  2014

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

" Ewangelia według Piłata", Eric Emmanuel Schmitt - recenzja


Jedna z najciekawszych powieści Erica – Emmanuela Schmitta nareszcie w Polsce!
 Ewangelia według Piłata to doskonale znana nam historia Jezusa z Nazaretu.  Jednak opowiedziana z zaskakującej, bardzo ludzkiej perspektywy.  Ukazuje lęki i obawy człowieka, którego wielu nazywa Synem Bożym.  Pozwala nam zajrzeć w głąb siebie i skonfrontować się z tym w co wierzę naprawdę.  Czy wciąż wątpię i szukam odpowiedzi?  A może jestem jak Piłat i niczym detektyw próbuję dowieść, że zmartwychwstanie można logicznie wytłumaczyć? A może jestem jak żona Piłata Klaudia Prokula po prostu wierzę w to co się stało? Czy może jestem rzymskim żołnierzem, który za srebrniki powtarza kłamstwa? Kim jestem i jakie jest moje stanowisko?
                                                                Źródło: znak.com.pl
Książka  pobudza do uzyskania odpowiedzi na fundamentalne dla człowieka pytania.  To jedna z tych książek, która na zawsze odmieni nasze życie.  Pozwoli spojrzeć na historię Jezusa zupełnie inaczej.   Pokazać Go jako człowieka, który miał wątpliwości, tak jak my przeżywał smutki i radości.  Bardzo ludzki opis wydarzeń z Ogrodu Oliwnego budzi w nas refleksję i zadumę nad sobą. 
Eric- Emmanuel Schmitt w mistrzowski sposób potrafi opisywać emocje. Oddaje klimat Jerozolimy i jej mieszkańców w sposób bardzo plastyczny i realistyczny. Dodaje to niesamowitego uroku powieści.
Jedna z najpiękniejszych i emocjonalnych książek Erica- Emmanuela Schmitta. To lektura, którą warto przeczytać.
Eric – Emmanuel Schmitt, Ewangelia według Piłata, Kraków 2014, s. 364.