czwartek, 21 sierpnia 2014

"Coś do stracenia"-Cora Carmack-recenzja

Czas z tą książką, nie będzie stracony
Nawet dla miłośników książek przychodzi taki dzień kiedy nawet bajka może być zbyt ciężką do przebrnięcia lekturą. Gdy otaczają nas różnego rodzaju problemy potrzebujemy tej chwili wytchnienia, aby móc spokojnie złapać oddech i na nowo stawić im czoła.  Ja należę do osób, które im mniej mają czasu na relaks tym trudniej im się oderwać od książki, ale to tak na marginesie. „Coś do stracenia” to lektura, która sama nie wiem jak do końca trafiła w moje ręce,  pewnego dnia przeglądając różne pozycje, nagle znalazła się w moim domu. Przeznaczenie.
Bliss to dwudziestodwuletnia dziewczyna, która postawiła przed sobą pewien cel. Póki co brzmi normalnie prawda? Lubimy ludzi, którzy do czegoś dążą. Tyle tylko, że  owym zamiarem, było… utracenie dziewictwa nim ukończy studia na wydziale aktorstwa. Dziewczyna ma obok siebie przyjaciółkę, która niemal siłą ją zmusza  do realizacji wyznaczonego celu.  Zadaniem jest wyjście do klubu, namierzenie celu i szast-prast, misja będzie zrealizowana. Później będzie mogła wieść sobie spokojne życia bez ciążącego brzemienia. Taki jest jej zamiar, ale czy zawsze wszystko idzie zgodnie z planem? Nigdy.

W klubie aż roi się od potencjalnych kandydatów, jednak żaden z nich nie wydaje się być idealnym kandydatem do jej zamysłu. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się on, Garrick. I kiedy wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem czar prysł a odwaga  razem z nim. Zostawia go samiutkiego jak go Pan Bóg stworzył i ucieka tam gdzie pieprz rośnie.  Jednak kiedy już myśli, że już gorzej być nie może, Garrick okazuje się jej nowym wykładowcą. I historia dopiero się zaczyna. Czy to spotkanie, było jedynie przypadkiem, a może raczej wypadałoby powiedzieć, że przeznaczeniem.
Ta książka jest a dla tych co dopiero wezmą ją do ręki będzie bliska, a to wszystko przez to, że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi. Nie wymuskanymi, wypachnionymi ideałami, którzy są za pan brat z ą, ę i są sztywni jak paliki. Właśnie naturalność bijąca od bohaterów jest niezwykle miłym książkowym doświadczeniem gdyż tak jak Bliss i Garrick, my także mamy swoje gorsze momenty czy sytuacje, w których dajemy plamy. Nie ma ludzi idealnych, każdy z nas coś tam  za uszami ma.
"Coś do stracenia" to romantyczna komedia w wersji papierowej.  Mimo, iż historia jest przewidywalna do bólu, czyta się ją naprawdę szybko. Ja ją ukończyłam w  ponad trzy godziny. I uważam, że w tamtym momencie, był najlepiej wykorzystany czas. Bowiem lektura niesamowicie relaksuje a zabawne momenty sytuacyjne nie są tworzone na siłę. Przez co czytanie nie jest mordęgą a czystą przyjemnością. Jeśli potrzebujecie czegoś lekkiego, nie wymagającego myślenia chwyćcie za tę książkę jak najszybciej i cieszcie się każdym momentem spędzonym w jej towarzystwie.
C. Carmack, "Coś do stracenia", wyd. Jaguar, Warszawa 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz